Strony

wtorek, 9 czerwca 2015

DZIADOBAJARZ

Promienie słońca tańczyły na liściach drzew. W powietrzu unosiła się jesień. Przy drodze na wielkim rozgrzanym kamieniu siedział Dziad. Taki zwykły, niezwykły Dziadobajarz jakich wielu. Siedział w zadumie mlaszcząc i mieląc nową opowieść w bezzębnych ustach. Dziad cały był w kolorze kamienia, na którym spoczywał. Idealnie szaro nijaki. Kiedy tak siedział bez ruchu podróżujący z łatwością mogli go pomylić z przydrożnymi chaszczami. Stojące we wszystkie możliwe strony, szaro nijakie, włosy sprawiały, że chwilami wyglądał jak ogromny dmuchawiec. Dziad wiedział, że musi zarobić na jedzenie, że zanim wejdzie do pobliskiej wsi, musi popracować głową. Ktoś mógłby mu współczuć patrząc na obdarte spodnie, dziury w podeszwach znoszonych sandałów i łaty na kubraku. Z daleka Dziad sprawiał wrażenie najmarniejszego stworzenia jakie nosiła matka ziemia. Szaro bury obraz nędzności.

Stadko małych chłopców, podrostków, pojawiło się nie wiadomo skąd. Wyrośli i oblegli dziada jak hałaśliwe wróble.

- O Dziad!!! zobaczcie Dziad! - najmniejszy zdecydowanie nie był najcichszym z gromady

- Dziadzie opowiedz nam coś!
- Dziadzie, dziadzie opowiedz nam coś!- Chłopcy zaczęli podskakiwać dokoła kamienia i wymachiwać przy tym rękoma.
Nie byli to typowi słuchacze. Jeden z chłopców wypatrzył na ziemi kępkę uschniętej trawy, podniósł ją i rzucił w Dziada. Zrobił to odruchowo, bezmyślnie, dla zabawy. Na chwilę zamarł w bezruchu z oczami pełnymi strachu. Reszta chłopięcej gromady piszcząc i pokrzykując uciekła w popłochu w kierunku lasu. Zuchwały malec obrócił się na pięcie i pognał za resztą z krzykiem. Ślad za gromadą znaczyły ptaki zrywające się z drzew jakby obruszone ich głośnym zachowaniem.
Dziad uniósł głowę, rozwarł w uśmiechu bezzębne usta i wyszeptał - Wspaniałe dzieciaczki - uniósł głowę jeszcze wyżej wystawiając papierową twarz na promienie słońca. Wciągnął głęboko powietrze i odetchnął. Jeszcze raz. Spod zazwyczaj spuszczonych powiek błysnęło bystre spojrzenie jasnych oczu. Dziad odszukał gruby kij, który służył mu w drodze za podporę i jedyną obronę.
- Czas na mnie - dosyć dziarsko pożegnał kamień dotykając go zniekształconą od zimna i wilgoci dłonią. Dłoń w dotyku była ciepła i miękka, dobra.
- Do zobaczenia - odpowiedział kamień cicho, tak cicho żeby tylko Dziad usłyszał.
Droga była wąska i wyboista. Nawet lekki wóz mógłby mieć problem, żeby nią przejechać, zwłaszcza po ostatnich burzach, które pobliskim mieszkańcom mocno dokuczyły. Zapewne burze miałyby na swoje wytłumaczenie mnóstwo argumentów, według Dziada jednak nikt z poszkodowanych nie chciałby ich słuchać. Dziad wesoło zamemłał językiem i ruszył przed siebie wcale dziarsko jak na kogoś kto jeszcze przed paroma chwilami zlewał się z kamieniem. Dziad jednak był troszkę bardziej wyjątkowy niż inni wyjątkowi Dziadowie.
Pomimo słonecznej pogody w powietrzu wyraźnie czuć było jesień. Charakterystyczny ostry zapach zimna pomieszany z zapachem kolorowych liści wiercił w nosie i orzeźwiał. Krok za krokiem Dziad maszerował przez rzadki las. Uschłe liście przyjemnie trzeszczały pod stopami. Ciszę zakłócały jedynie wrony i sroki skrzecząc na Dziada z gałęzi prawie już gołych drzew. Dziad sunął do przodu rytmicznie nie zwracając uwagi ani na ptaki ani na drzewa ani na liście. W jego głowie opowieść snuła własny świat. Dziad tkał ją z delikatnych, lśniących nitek. Jeśli któraś została zerwana musiał cofać się z pracą i tkać od momentu gdzie stanowiła litą całość. Utkał już dziewczynkę, która latała i chłopca, który znikał. Dziewczynka miała nienaturalnie ogromne błękitne jak niezapominajki, oczy. Przysłaniały je długie rzęsy. Miała drobną twarzyczkę otoczoną prostymi, ciężkimi włosami w kolorze orzechów laskowych. Chłopiec był wysoki i szczupły. W jego sylwetce czuć było siłę. Długie, ciemno brązowe włosy spływały falami na ramiona. Ciemne oczy wierciły spojrzeniem zupełnie jakby nie można było nic przed nim ukryć. Dziad zamemłał ustami i przystanął na chwilę. Jego dłoń powędrowała w górę i tak zastygł na moment zastanawiając się co dalej.
Dalej...